W Rudzie Śląskiej doszło do incydentu, w którym 36-letni mężczyzna został zatrzymany przez lokalne służby policyjne za „znalezienie” i przywłaszczenie sobie telefonu komórkowego, który kobieta-pasażerka niechcący zostawiła w autobusie. Zrozpaczona kobieta, uświadomiwszy sobie swoją stratę, podjęła wszelkie możliwe starania, aby odnaleźć zaginiony sprzęt, m.in. skontaktowała się z przewoźnikiem i sprawdziła biuro rzeczy znalezionych. Gdy jednak jej wysiłki okazały się bezowocne, postanowiła zgłosić sprawę na komisariat w Rudzie.
Zaangażowani w poszukiwanie detektywi z rudzkiego komisariatu przeszukali bazy danych i wprowadzili dane zgubionego smartfona do rejestru utraconych przedmiotów. Podczas jednej z rutynowych kontroli lokalnych lombardów natknęli się na telefon dokładnie odpowiadający opisowi zgłoszonej straty. Po sprawdzeniu numerów seryjnych potwierdzili, że jest to szukany model. Urządzenie zostało natychmiast zabezpieczone, a właściciel lombardu wyjawił policji dane mężczyzny, który sprzedał mu telefon. Policja niezwłocznie udała się do domu 36-latka, który w porażeniu zapewniał, że telefon znalazł i próbował tylko zarobić na jego sprzedaży w lombardzie. Mężczyzna został aresztowany i usłyszał zarzuty związane z przywłaszczeniem cudzej własności.
Przy okazji tego incydentu, policja przypomina społeczeństwu, że „znalezione nie kradzione” to mit i każde przywłaszczenie cudzej własności może prowadzić do odpowiedzialności karnej. Wszystko, co znajdujemy, a nie jest nasze, powinno być zwrócone właściwemu właścicielowi lub zgłoszone na najbliższy komisariat policji lub do biura rzeczy znalezionych.
Warto pamiętać, co mówi Kodeks Karny: art. 284 oraz Kodeks Wykroczeń: art. 119. Pierwszy z nich mówi o karach za przywłaszczenie cudzej rzeczy ruchomej lub prawa majątkowego, które mogą wynosić od grzywny po karę pozbawienia wolności do 3 lat. Drugi natomiast mówi o karach za kradzież lub przywłaszczenie cudzej rzeczy ruchomej o wartości nieprzekraczającej 800 złotych, które mogą wynosić od grzywny do kary aresztu.